Od dziecka siedzę tu i zdycham
Ci co widzieli jacy jesteśmy spychani
Dziś siedzą cicho
W imię swojego imienia
Idę, a wokół mnie spustoszałe miasto
Niczym mój umysł i uczucia
Czuję jak wbijają mi gwóźdź w serce i sztylet w ręce
A wtedy ja się wzbijam, zamiast zabijać
Wszystko, co dotknę płonie
Wracam do siebie, sama ze sobą
Dotykam skroni, palą żywym ogniem mój umysł
Jestem zamknięta w klatce, mój ból ma ogromne ślepia
Budzi mnie, kiedy śpię ukojona w płaczu
Kiedy śnię o tym, czego nie widzę tu, a jest tam
W zimowe popołudnie karze mi wyjść i chodzić
Boso przez zamarznięte rzeki
Upadek nie boli, gdy masz obumierające nogi
Tańczę w ciemności, nie mogę nic dostrzec
Ledwo łapię oddech
Jestem niczyim skrawkiem wielkiego planu
Widzą mnie, uwięzioną, pochłoniętą
Wzdychają tylko odchodząc i umierając w sobie
Jak moje serce, które jest workiem pełnym szkła
Nauczyć się życia, zanim się zaczęło
Jest przykrym, odrętwiałym szlakiem prowadzącym donikąd.
Przychodzę znikąd i wszystko, co wiem, to nic.
Ci co widzieli jacy jesteśmy spychani
Dziś siedzą cicho
W imię swojego imienia
Idę, a wokół mnie spustoszałe miasto
Niczym mój umysł i uczucia
Czuję jak wbijają mi gwóźdź w serce i sztylet w ręce
A wtedy ja się wzbijam, zamiast zabijać
Wszystko, co dotknę płonie
Wracam do siebie, sama ze sobą
Dotykam skroni, palą żywym ogniem mój umysł
Jestem zamknięta w klatce, mój ból ma ogromne ślepia
Budzi mnie, kiedy śpię ukojona w płaczu
Kiedy śnię o tym, czego nie widzę tu, a jest tam
W zimowe popołudnie karze mi wyjść i chodzić
Boso przez zamarznięte rzeki
Upadek nie boli, gdy masz obumierające nogi
Tańczę w ciemności, nie mogę nic dostrzec
Ledwo łapię oddech
Jestem niczyim skrawkiem wielkiego planu
Widzą mnie, uwięzioną, pochłoniętą
Wzdychają tylko odchodząc i umierając w sobie
Jak moje serce, które jest workiem pełnym szkła
Nauczyć się życia, zanim się zaczęło
Jest przykrym, odrętwiałym szlakiem prowadzącym donikąd.
Przychodzę znikąd i wszystko, co wiem, to nic.
Komentarze
Prześlij komentarz