tęsknota
Okej, uspokajam się na chwilę dłużej, niż 5/10 minut. Kto pomyślał, że śmierć bliskiej istoty może być tak zajmująca? Tak wypalająca, nie dająca dojść do składu i ładu. Jak silna więź emocjonalna potrafi zrobić z życia udrękę, gdy odchodzi część Ciebie razem z tą istotą. Wiem, że to się stało, będzie już tak, nigdy nie będzie inaczej. Może kiedyś obudzę się i powiem sobie, to już, już tak nie boli, już tylko lekko kłuje, lekko nurtuje, gdzieś tam ściśnie za mocno, tam trochę wykrzywi. Minęły cztery dni, a jakby minął rok, czas przestał iść, zatrzymał się, wszystko spowolniło, a odczucie tak głębokie i pełne rozpaczy, że jakby trwało wieki. Nicość okropna i cierpienie nieodkryte. Jakże sobie ulżyć, gdy nic ulgi nie przynosi? Ta pustka, ta niezajęta przestrzeń, pozostawiona, nieruszona z tymi wszystkimi wspomnieniami, emocjami. Te wszystkie materialne drobnostki, fotografie, nagrania, cały ten trzy i pół letni film w głowie. Te wszystkie emocje, współczucia, siła, miłość, smutek, szczęś