Zostaliśmy wykluczeni z tego pieprzonego otoczenia
Bo nasze serca zbyt płonęły
zbyt płonęły
Były wypełnione ogniem i żarem, który tlił się zawsze
Nieprzerwanie
Zostaliśmy zgorszeni przez ich zazdrość, ludzi zwykłej rasy
Szarej codzienności, których serca nie płonęły
nie płonęły
Czarne balony wznosiły się wciąż w górę wraz z ich goryczą
Nienawidzili nas za nadzieję i wiarę
w Boga
Za miłość, która nie gasła z dnia na dzień, jak ich uśmiechy
Wbijali nam strzały z łuku zakończone ogniem i gniewem
Ta droga wiodła ich ku potępieniu, a mimo to brnęli w to głębiej
A my upadaliśmy na kolana i błagaliśmy naszego Pana
o uświęcenie ich dusz, ich zagubionych dusz
By pokazał im, że nie muszą żyć zawiścią
Ich dusze znów mogą być zdrowe


Komentarze

Popularne posty z tego bloga