tęsknota
Okej, uspokajam się na chwilę dłużej, niż 5/10 minut. Kto pomyślał, że śmierć bliskiej istoty może być tak zajmująca? Tak wypalająca, nie dająca dojść do składu i ładu. Jak silna więź emocjonalna potrafi zrobić z życia udrękę, gdy odchodzi część Ciebie razem z tą istotą. Wiem, że to się stało, będzie już tak, nigdy nie będzie inaczej. Może kiedyś obudzę się i powiem sobie, to już, już tak nie boli, już tylko lekko kłuje, lekko nurtuje, gdzieś tam ściśnie za mocno, tam trochę wykrzywi. Minęły cztery dni, a jakby minął rok, czas przestał iść, zatrzymał się, wszystko spowolniło, a odczucie tak głębokie i pełne rozpaczy, że jakby trwało wieki. Nicość okropna i cierpienie nieodkryte. Jakże sobie ulżyć, gdy nic ulgi nie przynosi? Ta pustka, ta niezajęta przestrzeń, pozostawiona, nieruszona z tymi wszystkimi wspomnieniami, emocjami. Te wszystkie materialne drobnostki, fotografie, nagrania, cały ten trzy i pół letni film w głowie. Te wszystkie emocje, współczucia, siła, miłość, smutek, szczęście, przyjaźń, wytrwałość. Nie umiem już miłości rozpoznać, czuję nicość i wstręt, pogardę do kolejnych dni, pustych lat bez Twoich małych śladów. Mija ósmy dzień, a jakby trwało to już dwa wieki. Czas dłuży się, bez Twoich radosnych oczu i głośnego gadania, cisza poszarpała mi strzępki serca. Kolejne chemiczne substancje zajmują mi głowę i paraliżują układ nerwowy. Gdzie jest wyjście? Żałoba, w której tkwię wyrywa mi wszystkie nadzieje, pozytywne nastawienie. Czuję, że zastygam, twardnieję, z lodu staję się. Co zrobić z całą tą masą roznegliżowanych emocji? Jestem jak dziecko, którego oczy zaszły mgłą. Brak w nich iskier, które dawały mi siłę. Morze pragnień, niespełnionych marzeń. Weź mnie w swe ramiona, poczuj jak konam.
Komentarze
Prześlij komentarz